Historii mojej choroby zwanej zbieractwem ciąg dalszy. Przedstawiam lampkę, która została zakupiona za symboliczna kwotę na stoisku z używanymi rzeczami. Stała biedna zawstydzona i zakurzona w towarzystwie innych lamp. Wstydziła się pewnie abażura, który miał wyjątkowo paskudny kolor i był pożółkły ze starości. Swoja droga, jestem strasznie ciekawa, gdzie stała wcześniej.... Podstawa lampki jest solidna i dość ciężka, wymagała tylko odczyszczenia. Lampka w momencie kupna działała, niestety podczas jej "renowacji" jakimś cudem udało mi się ją zepsuć, spalić włącznik i wywalić przy tym korki... ups... Oczywiście ponownie do akcji musiał wkroczyć mój wspaniały mąż, który cierpliwie wszystko rozkręcił, a następnie skręcił i zawyrokował, iż trzeba kupić nowy włącznik. Kabel jest złoty, taki trochę nietypowy, więc należało szukać czegoś w zbliżonym kolorze. Ku ogromnemu zdziwieniu w sklepie znalazła jedna pasująca sztuka :).
Koniec wstępu, pora na zdjęcia. Uprzedzając pytania przyznam, że to nie ja zrobiłam na "nowym" abażurze takie ładne pliski. Po prostu spryskałam go czarnym sprayem. Kawałek wstążki, klej na gorąco i....gotowe. Nie licząc czasu schnięcia farby i spalenia włącznika 15 min. pracy :).
Dla porównania:
I wieczorową porą: