poniedziałek, 19 grudnia 2016

O radości inaczej





Tym razem będzie zupełnie inaczej i osobiście. Będzie o wnętrzu lecz tym duchowym. Dlatego też, drogi Czytelniku/ Czytelniczko, pozwolę sobie w tym poście zwracać się do Ciebie bezpośrednio. Proszę, przeczytaj ten tekst do końca i nie pozostań obojętnym.





wtorek, 13 grudnia 2016

Trzecie życie szafki. "Cesarski Jedwab".

Jak tak dalej pójdzie, to nasze meble będą miały po siedem żyć, jak koty. Jednak nic nie poradzę na to że bardzo nie lubię wyrzucać/pozbywać się sprzętów, zwłaszcza tych najstarszych, z duszą, z drewna. Z drugiej strony, bardzo nie lubię jak mi coś nie pasuje do mojej wizji wnętrza, nie ważne czy to kolor, czy uchwyty, czy wysokość/szerokość. Przecież to żaden problem przemalować mebel, zmienić uchwyt czy też upitolić nóżki. 
Dlatego też, te nasze meble wędrują z nami z mieszkania do mieszkania, z pokoju do pokoju, z pokoju do kuchni, a z kuchni do łazienki. No, czasem czekają w piwnicy na moją wenę. 
Jako że nadeszła chwila eksmisji dziecięcia z naszej sypialni do jego własnego królestwa, stanęłam przed wyzwaniem umeblowania tego przybytku. Łóżeczko było na stanie, przewijak również, szafę trzeba było kupić i nie było zmiłuj się, brakowało też jednej małej komody lub stolika pomocniczego obok przewijaka. No i padło na wysłużoną drewnianą szafkę z szufladą, która swego czasu już drugie życie otrzymała wraz ze srebrną warstwą farby do metalu (!) oraz nowego uchwytu. Tym razem potrzebna była jednak soczysta czerwień. O urządzaniu pokoju Bruna będzie innym razem. Dziś chciałabym tylko przybliżyć metamorfozę tytułowej szafeczki. 

chalk paint Annie Sloan

sobota, 10 grudnia 2016

Za górami za lasami... czyli gdzie mieszkam

Niewiele dzieje się u mnie pod względem remontowo-dekoracyjnym, no może z wyjątkiem jednego zrewolucjonizowanego pokoju, ale o tym następnym razem. Dlatego też dzisiaj pokażę Wam gdzie mieszkam od tej drugiej strony murów. Jest to niewielkie, piętnastotysięczne miasteczko nieopodal Stuttgartu. Jedni stwierdzą, że ma niepowtarzalny urok, inni że nuda i prowincja. Mi osobiście bardzo się podoba :) Zapraszam do krótkiej wycieczki po Marbach am Neckar.


Dworzec w Marbach oraz pobliski park


Miasto otaczają wzgórza porośnięte winoroślami, a ich uprawa oraz produkcja wina ma tutaj długą tradycję - pierwsze winnice powstawały już w okresie późnego średniowiecza. Starówka to brukowane uliczki i urocze kolorowe domy, których wspólnym elementem jest mur pruski. Wśród nich stoi po dziś dzień dom rodzinny Friedricha Schillera - poety, dramaturga, autora m.in. "Ody do radości". Marbach przecina rzeka Neckar, a jej okolice to nieskończone trasy rowerowe i spacerowe. Wszędzie tu blisko i nie licząc kilku bardziej ruchliwych głównych ulic, raczej cicho i spokojnie. Po przyjeździe do Niemiec początkowo mieszkaliśmy w centrum Stuttgartu, co miało swoje plusy i minusy, jak w przypadku każdego większego miasta. Szybko jednak przenieślismy się na jego peryferie, aż w końcu wylądowaliśmy w Marbach, i z pewnością tej decyzji nie żałujemy.

piątek, 8 lipca 2016

Cytryna, curry i słoneczniki


Ostatnio wzięło mnie na żółty. Wzięło do tego stopnia, iż poczyniłam trochę meblowych zakupów w tym kolorze. Właściwie to mam słabość do tego koloru, chociaż do tej pory stosowałam go we wnętrzach oszczędnie. Żółty kojarzy mi się z owocami cytrusowymi, przyprawami, słońcem, słonecznikami oraz z dzieciństwem. To ostatnie skojarzenie bierze się stąd, iż przez wiele lat miałam pokój w tym kolorze: nigdy nie zapomnę żółtych mebelków, lampy i ciepłego koca... Żółty to kolor energetyczny i ciepły, wbrew pozorom świetnie wygląda w towarzystwie innych barw, jak np. szarości, bieli, czerni, fuksji czy granacie.

niedziela, 15 maja 2016

Dziecię w dom - czyli jak Bruno opanował naszą sypialnię


29 lutego tego roku przyszedł na świat nasz syn Bruno. Oczywiście lepszej daty nie mógł sobie wybrać... :) Wywrócił nasz świat do góry nogami i szybko sprawił, że o tym starym świecie przestaliśmy pamiętać. Nie pamiętamy również jak to jest przespać całą noc... ;) Mimo, że wciąż jest jeszcze bardzo malutki, z prawdziwym zdumieniem i dziką radością obserwujemy jak szybko rośnie, rozwija się i zdobywa nowe umiejętności. Cóż więcej dodawać...jesteśmy w nim szaleńczo zakochani.

wtorek, 16 lutego 2016

Nasza jadalnia. Wielki powrót kolorów.


Tym razem zapraszam do naszej jadalni, której niewielki fragment kiedyś pokazałam przy okazji postu o garderobie. Być może niektórzy z Was się zastanawiają, gdzie podziały się kolory w Republice Kolorów. Sypialnia w szarościach, korytarz biały, szary beton na ścianach w łazience, a meble w kuchni, dla odmiany, szare :) Już wyjaśniam. Kolory w tych miejscach pojawią się na pewno, jednak w formie dodatków i pojedynczych akcentów. Zależało mi na tym, aby baza w tych pomieszczeniach była neutralna, bo z doświadczenia wiem, że moje upodobania wnętrzarskie zmieniają się jak w kalejdoskopie. Z tego powodu mam na przykład furę zalegających czerwonych gratów. Czerwień należała niegdyś do moich ulubionych barw, dziś toleruję ją tylko w niewielkich ilościach. W jadalni postanowiłam jednak z kolorami troszkę zaszaleć, zobaczcie co z tego wyszło...

sobota, 13 lutego 2016

Nowa kuchnia - rewolucji ciąg dalszy


Kiedy ktoś bierze się do rewolucji, winien wiedzieć, że łatwo ją rozpętać, ale trudno zażegnać - H. G. Riqueti de Mirabeau


I oto pewnego dnia nadszedł czas na naszą małą prywatną kuchenną rewolucję. No... nie taką małą... Faktycznie, z rozpętaniem jej nie było problemu, ale jak zwykle trudno było przewidzieć jej koniec... 
Kuchnia, jak wszystko zresztą, wymagała całkowitej metamorfozy, łącznie z wypruciem flaków, przerobieniem instalacji elektrycznej i hydraulicznej, skuciem płytek ściennych i podłogowych. Generalnie plan był taki, aby kuchnia-tramwaj przemieniła się kuchnię funkcjonalną i miłą dla oka. Jej niewielkie gabaryty wcale nie ułatwiały zadania.

piątek, 1 stycznia 2016

Metamorfoza łazienki - aktualizacja

Witajcie w Nowym Roku!!! Oby 2016 obfitował w same miłe wydarzenia, niekończące się inspiracje, ciekawe podróże i dokończone projekty. Tego życzę Wam i sobie :)
Jak spędziliście wieczór sylwestrowy? Bo my, dla odmiany, w remoncie ;) Fizyczne zmęczenie, brak możliwości wypicia czegokolwiek z procentami i dieta cukrzycowa ograniczyły moje możliwości świętowania do minimum, ale wiecie co? I tak było wyjątkowo...
Kolejne etapy remontu za nami, dlatego też chciałam się podzielić z Wami tym, co udało do tej pory zrobić. Dziś padło na pomieszczenie, które przeszło największą, najbardziej pracochłonną i najbardziej kosztowną rewolucję w całym domu - łazienka.