wtorek, 13 grudnia 2016

Trzecie życie szafki. "Cesarski Jedwab".

Jak tak dalej pójdzie, to nasze meble będą miały po siedem żyć, jak koty. Jednak nic nie poradzę na to że bardzo nie lubię wyrzucać/pozbywać się sprzętów, zwłaszcza tych najstarszych, z duszą, z drewna. Z drugiej strony, bardzo nie lubię jak mi coś nie pasuje do mojej wizji wnętrza, nie ważne czy to kolor, czy uchwyty, czy wysokość/szerokość. Przecież to żaden problem przemalować mebel, zmienić uchwyt czy też upitolić nóżki. 
Dlatego też, te nasze meble wędrują z nami z mieszkania do mieszkania, z pokoju do pokoju, z pokoju do kuchni, a z kuchni do łazienki. No, czasem czekają w piwnicy na moją wenę. 
Jako że nadeszła chwila eksmisji dziecięcia z naszej sypialni do jego własnego królestwa, stanęłam przed wyzwaniem umeblowania tego przybytku. Łóżeczko było na stanie, przewijak również, szafę trzeba było kupić i nie było zmiłuj się, brakowało też jednej małej komody lub stolika pomocniczego obok przewijaka. No i padło na wysłużoną drewnianą szafkę z szufladą, która swego czasu już drugie życie otrzymała wraz ze srebrną warstwą farby do metalu (!) oraz nowego uchwytu. Tym razem potrzebna była jednak soczysta czerwień. O urządzaniu pokoju Bruna będzie innym razem. Dziś chciałabym tylko przybliżyć metamorfozę tytułowej szafeczki. 

chalk paint Annie Sloan

Nie wiem czy wspominałam wcześniej, ale trafił mi się dość wymagający egzemplarz dziecięcia, co oznacza ostry niedobór czasu na fanaberie typu "malowanie mebli". Z pomocą przyszło nieotwarte jeszcze opakowanie czerwonej farby kredowej Chalk Paint Annie Sloan. Nazwa tego koloru to Emperor's Silk. Pisałam już kiedyś o swoich doświadczeniach z tą farbą tutaj. Zgodnie z obietnicą producenta nie jest konieczne usuwanie starej warstwy farby, a to zdecydowanie mogło skrócić mój czas pracy. Ponadto, farba schnie bardzo szybko i naprawdę przyjemnie i łatwo się nią maluje. Pozostała kwestia rzeczywistej nietoksyczności farby, bo przecież szafka miała stanąć w pokoju delikwenta na etapie gryzienia i oblizywania wszystkiego co jest w zasięgu jego małych rączek. Tutaj również producent zapewnia, iż farba Annie Sloan nie jest toksyczna i malowanie nią mebli dziecięcych jest bezpieczne. Ponadto zarówno próbki farby jak i wosków przeszły pomyślnie badania zgodne z certyfikatem dla mebli dziecięcych i zabawek (certyfikat zgodny z normą europejską BS EN 71-3:2013). Zaleca się jednak odczekać okres 5-21 dni, aby mieć pewność iż proces utwardzania się wosku dobiegł końca. 
Zabrałam się więc ochoczo do pracy.
Pierwszym krokiem było odkręcenie uchwytu i dokładne umycie mebla detergentem o właściwościach odtłuszczających. Srebrna farba została nietknięta.


Wystarczyła jedna warstwa farby. Zresztą zamierzonym efektem było pozostawienie tu i ówdzie delikatnych prześwitów, zwłaszcza na brzegach mebla. Malowałam tanim płaskim pędzlem z włosia syntetycznego. 

farba kredowa

Po wyschnięciu farby należało zabezpieczyć powierzchnię woskiem. Zdecydowałam tym razem użyć tylko wersji bezbarwnej. Na zdjęciu powyżej widać mebel po nałożeniu pierwszej warstwy wosku. Poniżej natomiast przed woskowaniem - jego powierzchnia jest całkowicie matowa. Porównując oba te zdjęcia widac również, że wosk wydobywa kolor farby i ładnie go podkreśla.

wosk  bezbarwny Annie Sloan

Po nałożeniu pierwszej cienkiej warstwy wosku przetarłam kanty mebla drobnym papierem ściernym, aby wzmocnić efekt "postarzenia". Postanowiłam bowiem, że moja wysłużona szafeczka będzie się starzała z godnością. Żadnych nienaturalnych liftingów. A każda nowa rysa zadana małymi rączkami tylko ją uszlachetni. 


Następnego dnia nałożyłam drugą warstwę wosku, skupiając się głównie na blacie. Po kilkunastu godzinach wypolerowałam cały mebel używając flanelowej ściereczki. Ważne jest, aby uzyć w tym celu materiału nie pozostowiającego żadnych włosków czy nitek, gdyż będą się one do wosku przyklejać. Polerowanie wosku Annie Sloan nie wymaga dużo siły i czasu, efekt jest widoczny niemal natychmiast. Niestety, po poprzednich doświadczeniach z tymi produktami już wiem, że nie są one całkowicie wodoodporne. Wosk odbarwia się również pod wpływem wysokiej temperatury (mam na jednym stoliku stylizowanym tymi produktami piękne kółka po kubkach z kawą lub herbatą). Na szafce miał stanąć termos oraz miseczka na wodę, a więc aby blat zbyt szybko się nie "uszlachetnił", postanowiłam je postawić na tacy.


Pozostała jeszcze kwestia środka szuflady, która naprawdę niejedno przeszła i niejedno w sobie mieściła (tak tak, to była swego czasu jedna z "tych" szuflad, co to wrzuca się do niej wszystko to, co nie pasuje do reszty albo ma być odłożone na miejsce później). Z pomocą przyszedł papier do pakowania. Będę go musiała jakoś zabezpieczyć, ale nie jestem pewna czym. Może akrylowym lakierem bezbarwnym? jeśli macie jakiś pomysł proszę o sugestie w komentarzach.



No i na koniec ulubione zestawienie "przed" i "po". Niestety nie mam zdjęcia mebla z czasów jego pierwszego życia, tylko z okresu srebrnego, kiedy to stał na honorowym miejscu w przedpokoju naszego poprzedniego mieszkania. I jak tak patrzę na to stare zdjęcie, to sama się nadziwić nie mog, jak szybko zmieniają się moje wnętrzarskie upodobania. I trochę mnie to przeraża... ;) Bo przeróbkom i remontom końca nie będzie.


1 komentarz:

Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz :)