poniedziałek, 15 września 2014

Koniec wakacji



Witam Was serdecznie po wakacyjnej przerwie. Uwielbiam podróże, ale powroty też są całkiem przyjemne. Tylko czasem trudno odnaleźć się na początku w codzienności. Szarość za oknem dobija. Ale są wspomnienia i mnóstwo zdjęć. 
To był bardzo udany wyjazd. Trzy tygodnie w Italii, swoim samochodem, bez pośpiechu, często improwizując i unikając w miarę możliwości zatłoczonych miejsc. Wyjechaliśmy ze Stuttgartu wczesnym rankiem i pierwszy nocleg był w Weronie. Potem odwiedziliśmy Toskanię, Pompeje, Kalabrię i Sycylię. Po wizycie w niektórych miejscach czuję spory niedosyt, ale za to już wiem, gdzie z pewnością wrócę. Z pewnością zafascynowała mnie Sycylia, której niewielką część miałam już okazję poznać wcześniej. Ta tajemnicza wyspa ma ogromny potencjał. Nie jesteśmy z mężem przykładnymi turystami, raczej miejsca odwiedzamy niż zwiedzamy. Potrafimy pół dnia się zachwycać wyludnionym miasteczkiem i jego odrapanymi budynkami z dala od turystycznych szlaków, lecz nie mamy na tyle cierpliwości, aby stać 4 godziny w kolejce do słynnej katedry. Zdajemy sobie sprawę, że prawdziwe poznanie miejsca wymaga ogromnej ilości czasu, rozmów z mieszkańcami, oraz ujrzenia tego mniej atrakcyjnego oblicza. Oczywiście, nasza podróż była wciąż tylko ślizganiem się po powierzchni, ale już przynajmniej wiem, czego mogę się spodziewać pod tą warstwą pierwszych i drugich wrażeń. Wiem również to, że Italia nigdy mi się nie znudzi. Jestem świadoma zalet i wad tego kraju, jednak zawsze będę tam z przyjemnością wracać. 
Dzisiaj nie będę zdradzać szczegółów na temat odwiedzonych miejsc, bowiem zasługują one na osobne relacje, i muszę się do tych postów dobrze przygotować :) Więc jeśli jesteście ciekawi jak wyglądały nasze kolorowe wakacje, zapraszam już wkrótce. Dziś podzielę się z Wami niektórymi pamiątkami z wyjazdu. 

Najwięcej kupiliśmy książek i trunków:) Niemalże nieograniczone możliwości transportu to ogromna zaleta podróży własnym samochodem. Wśród lektur króluje tematyka przestępczości zorganizowanej, która niezmiennie mnie fascynuje, a wśród trunków - wina.






Tę piękną książkę wybrał mąż, który zafascynowany jest kuchnią sycylijską. Już się nie mogę doczekać, gdy będzie testował przepisy.



To również "pamiątki" wyselekcjonowane przez małżonka. Prawda, że urocze? (nawet  nie chcę pamiętać o smrodzie w aucie w drodze powrotnej....)




Już wiszą na ścianie na balkonie. Stanowią nie gorszą ozdobę niż tandetne bibeloty produkcji chińskiej, czyż nie?




Oczywiście nie mogło zabraknąć kalabryjskich papryczek! Są takie fotogeniczne!! Pikantna oliwa już się robi w słoiku.




Dobrze też przywieźć coś, czego się ani nie zje, ani nie wypije :) Trafiło nam się coś niesamowitego: porcelanowy serwis kalabryjski z lat 60'. Dla nas, miłośników staroci, a zwłaszcza tego okresu, to prawdziwy rarytas. W dodatku dostaliśmy go w prezencie!! Karinko, podziękowaniom nie będzie końca ;)




I oczywiście tradycyjne pamiątki, jakie przywozi chyba każdy z podróży....


Oprócz tego mam pamiątki "tymczasowe" jak złażąca skóra z ramion i wypłowiałe włosy, ale to tez ma przecież swój urok ;)
Pozdrawiam, do następnego!!!