poniedziałek, 18 listopada 2013

Wściekły Albert DIY

Nadszedł czas na zapowiedziany już niegdyś post o głowie jelenia z papier mache. Niniejszym oficjalnie informuję, że gotowa głowa już zawisła w honorowym miejscu - nad lustrem. Jeleń otrzymał imię Albert, teraz już mogę mu rano mówić "dzień dobry Albercie".  Oczywiście nie obyło się bez ukochanych przeze mnie wściekłych kolorów. Sporo również czerni, która kontrastuje z białą ścianą. Albert lubi tęczowe kolory uznawane często za kobiece, lubi również damskie błyskotki. I ja to szanuję. Zobaczcie jak dumnie prezentuje swoją kolię.
        Co do wykonania, muszę przyznać, że było trudniej niż przypuszczałam. Papier do decopatchu jest bardzo cieniutki i delikatny. Dobrze układa się na nierównym podłożu, jednak namoczony klejem bardzo łatwo się rozpada. Nie ma szans, żeby odkleić i ponownie przykleić ten sam kawałek. Poza tym, ten specjalny klej po pewnym czasie zastyga na palcach, tworząc pancerzyk uniemożliwiający zginanie stawów palcowych :) I trudno się zmywa. Ja niestety nie potrafię wykonywać precyzyjnych prac w rękawiczkach, nawet tych najcieńszych. Ale chyba będę musiała się przyzwyczaić.
        Przy tej technice papier należy rwać na stosunkowo małe kawałki i stopniowo naklejać jeden przy drugim. Przy licznych wypukłościach Alberta było to pracochłonne. Niektóre elementy, w celu podkreślenia wzoru, wycięłam specjalnym nożykiem. Rogi zostały pomalowane farbą akrylową, a całość na koniec polakierowana. Przez cały czas używałam specjalnego płaskiego pędzelka średniej wielkości i kleju będącego zarazem lakierem. Kolia powstała z kolorowych płaskich kamyczków przyklejonych wyjątkowo trwałym klejem do drewna.
        Plusem w tej technice jest to, że nawet jak coś nam nie wyjdzie, to można to po prostu zakleić kolejna warstwą. Chciałoby się rzec, że to taka metafora życia ;)
Dosyć teorii, czas na fakty:
 
 

jeleń z kolią

jeleń nad lustrem

 
 
 
I na koniec, dla przypomnienia, Albert w wersji sauté:
 
 
 
 

niedziela, 17 listopada 2013

Wyzwanie foto - dzień szósty i siódmy

 
 
 


Zaległe zdjęcie z wczoraj, temat KWIATY. Kupuję często kwiaty w supermarkecie przy okazji większych cotygodniowych zakupów. Właściwie lubię wszystkie kwiaty, jednak nie lubię zapachu lilii. Te na zdjęciu są na szczęście bezzapachowe. Kwiaty innych uczestników zabawy możecie obejrzeć tutaj.
 
 


 
 
Co do NIEDZIELNEGO PORANKA, zaczął się on u mnie dość późno i boleśnie - cóż, skutki wczorajszej imprezy urodzinowej.........
Na zdjęciu śniadanie, które spożyłam ok. godz. 13 oraz lekarstwo na me dolegliwości...... dzień wyjątkowo ponury, musiałam doświetlić stół sztucznym światłem.
A na blogu Uli niedzielne poranki osób wstających o przyzwoitych porach ;)

piątek, 15 listopada 2013

Piąty dzień wyzwania fotograficznego - DOM

Muszę przyznać, że temat DOM do najłatwiejszych nie należy, gdyż łatwo można otrzeć się o banał i zbytnią dosłowność. Dla mnie jest oczywiste, że dom tworzą przede wszystkim ludzie, którzy w nim mieszkają. To pierwsze skojarzenie. Jednak widziałam na blogu Uli , że nie tylko ja mam takie skojarzenie ;). Nie lubię powielać pomysłów. Druga rzecz, jaka przychodzi mi do głowy, to bezustanny proces urządzania domu, a im więcej własnoręcznie wykonanych ozdób czy przerobionych mebli, tym większa radość. Jednak w tym przypadku nie byłabym w stanie zmieścić się w jednym zdjęciu ;)
I nadeszło olśnienie: przecież mój dom, to również jego własny, niepowtarzalny zapach. Każdy dom, każde mieszkanie ma jakiś zapach, który zabieramy z sobą wszędzie. Po warstwą perfum czy płynów do płukania tkanin kryje się zapach jedyny w swoim rodzaju, najczęściej rozpoznawalny przez ludzi z zewnątrz - sami się do tego zapachu szybko przyzwyczajamy. Wtapia się on w naszą skórę, miesza z zapachem szamponu do włosów, wnika we włókna ubrań. Nasiąkamy jego zapachem jak gąbki....
Bardzo często chcemy zapanować nad zapachem w domu, próbujemy go okiełznać, zapalając kadzidełka, stawiając butelki z perfumowanymi olejkami. U mnie jest to najczęściej mój ukochany zapach wanilii. Podsumowując: DOM to dla mnie ten słodki zapach, wymieszany z wonią kawy, suszącego się prania, przypalonych tostów (cóż, zdarza się), kurzu na książkach, wilgotnego płaszcza i z setką innych mniej lub bardziej przyjemnych zapachów. Jedyny w swoim rodzaju, tak przyjemnie wyraźny po powrocie do domu z długiej podróży.


perfumy do wnętrz

czwartek, 14 listopada 2013

Czwarty dzień wyzwania z czerwonym w roli głównej

Dzisiejszy temat wyzwania fotograficznego bardzo przypadł mi do gustu. Czerwony należy do moich ulubionych kolorów. Jest  niesamowicie ciepły i energetyczny i świetnie komponuje się z innymi kolorami. Kiedyś podobno był uważany za najważniejszy z kolorów. Jego nazwa w niektórych językach oznacza dosłownie "piękny" lub "kolorowy". Był też od dawna symbolem władzy, dlatego tak często pojawiał się w otoczeniu lub w elementach stroju monarchów czy dostojników kościelnych. Ponadto kolor ten kojarzy się z krwią, czyli z życiem. Jego intensywność przywodzi również na myśl miłość i seksualność. Dlatego też, w XVI wieku, barwa ta wywoływała czasem negatywne skojarzenia i wydano zarządzenie o oznaczaniu "domów rozpusty" za pomocą czerwonych zasłon.
W dzisiejszych czasach czerwień jest kojarzona raczej pozytywnie - np. z wszelkiego rodzaju akcjami charytatywnymi, czy pomocą medyczną.
 
Tak naprawdę, w moim mieszkaniu jestem otoczona tym kolorem. Sporo go również na moim blogu :)  Robiąc zdjęcia do tego posta, praktycznie gdzie nie wycelowałam obiektywu aparatu, tam było coś czerwonego. No ale musiałam wybrać jedno zdjęcie. Pokazuje ono również moje zamiłowanie do starych, albo stylizowanych na stare, przedmiotów. Oto mój nowy kuchenny nabytek:


 
A tutaj możecie podglądnąć inne interpretacje tego tematu. Do następnego!!!

środa, 13 listopada 2013

Trzeci dzień wyzwania foto - CIEPŁY

Temat jak znalazł, bo dziś wyjątkowo chłodny i nieprzyjemny dzień. Oto moja ulubiona przytulanka: CIEPŁY termofor w sweterku z golfem. Sweterek już trochę sfatygowany, ale to nieważne. Ważne, że jak trzeba, to zagrzeje moje wiecznie lodowate stopy.




Inne interpretacje ciepła znajdziecie tutaj.

wtorek, 12 listopada 2013

Wyzwanie foto - dzień drugi

     Dziś drugi dzień wyzwania fotograficznego, którego zasady można poczytać tutaj. Dzisiejszym tematem jest listopad. Przyznam szczerze, że miałam wizję zdjęcia w strugach deszczu, ale słońce pokrzyżowało mi plany;) Oczywiście nie narzekam, to był piękny dzień...
 
     A LISTOPAD kojarzy mi się przede wszystkim z przyrodą układającą się do zimowego snu, zrzucającą ostatnie kolorowe okrycia i przechodzącą w melancholijną, mokrą szarość. Póki co, jeszcze całkiem szaro nie jest...
 
 
 
 

Jeśli chcecie dowiedzieć się, z czym jeszcze może kojarzyć się listopad, zajrzyjcie tutaj.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Wyzwanie foto - dzień pierwszy

Postanowiłam kolejny raz wziąć udział w fotograficznej zabawie bloga Sen Mai. Dzisiejszy temat to "dziś jestem......." .
Najpierw zdjęcie:


Mój mąż niedawno spełnił swoje marzenie i zakupił airbrush (widoczny na zdjęciu w niebieskim pudełku). Są to jego pierwsze prace wykonane ta techniką. Dziś przyjrzałam się im w świetle dziennym i uważam, że świetnie sobie poradził jak na pierwszy raz. Malowanie aerografem to fantastyczna, dająca wiele możliwości technika, ale wymaga tez niesamowitej cierpliwości. Farbę nakłada się warstwowo, często przy użyciu mnóstwa szablonów. M. tą cierpliwość ma, i dziś jestem z niego dumna. Być może sama tez spróbuję kiedyś tej techniki, ale póki co zadowalam się podglądaniem przez ramię :)

Pocztówka z Amsterdamu

Dzisiaj dzielę się z Wami jeszcze świeżymi wspomnieniami ze spontanicznego wyjazdu do Amsterdamu. Jeśli musiałabym podać jak najkrótszy opis tego miasta, byłby on następujący: rowerowe szaleństwo, woda i odbijające się w niej fragmenty miasta tworzące iluzję podwójnego świata, relaks - jak na stolicę mało chaotyczne i frenetyczne, ilość knajp z przyzwoitym jedzeniem odwrotnie proporcjonalna do knajp z "nieprzyzwoitymi" rozrywkami ;). Mekka hedonistów, ale także miłośników sztuki. Bardzo fotogeniczne. Chyba wrócę tam latem......
 

sobota, 2 listopada 2013

DIA DE LOS MUERTOS

Dziś obiecana relacja z meksykańskiego święta zmarłych - Dia de los Muertos. Impreza odbyła się w Stuttgarcie w Wagenhallen, bardzo klimatycznym miejscu.
        Przed rozpoczęciem lektury tego posta proponuję odpalić poniższy link. To będzie doskonałe tło muzyczne. Co prawda piosenka kolumbjska, nie meksykańska, ale stała się swoistym hymnem tej imprezy.