niedziela, 15 maja 2016

Dziecię w dom - czyli jak Bruno opanował naszą sypialnię


29 lutego tego roku przyszedł na świat nasz syn Bruno. Oczywiście lepszej daty nie mógł sobie wybrać... :) Wywrócił nasz świat do góry nogami i szybko sprawił, że o tym starym świecie przestaliśmy pamiętać. Nie pamiętamy również jak to jest przespać całą noc... ;) Mimo, że wciąż jest jeszcze bardzo malutki, z prawdziwym zdumieniem i dziką radością obserwujemy jak szybko rośnie, rozwija się i zdobywa nowe umiejętności. Cóż więcej dodawać...jesteśmy w nim szaleńczo zakochani.
Bruno zawładnął nie tylko naszymi sercami, ale również sporą przestrzenią w naszym domu. Jego obecność jest widoczna na każdym kroku i wreszcie zrozumiałam, że "kącik dla dziecka" to czysta fikcja. Cały dom jest dla dziecka. Dlatego też w sypialni oprócz łóżeczka stoi przewijak, w każdym kącie siedzi jakiś pluszak, a zamiast lampki nocnej świecą po ścianach gwiazdeczki z projektora-pozytywki. W łazience na honorowym miejscu stoi plastikowa wanienka (i cały dizajn szlag trafił...), w kuchni na blacie króluje sterylizator do butelek, w salonie wózek, kocyki, misie, a przy niepogodzie suszące się wiecznie malutkie ubranka... Podejrzewam, że z czasem tych przedmiotów będzie przybywać, w miarę jak te ubranka będą stawać się coraz większe...
  Dzisaj zatem postanowiłam się z Wami podzielić naszymi pomysłami na zorganizowanie tej zwładniętej przez dziecię przestrzeni, może komuś się przydadzą. 

   Jeszcze przed narodzinami Bruna postanowiliśmy, że przez pierwsze miesiące będzie spał z nami w sypialni. Nie tylko ułatwia to zaspokajanie potrzeby bliskości, ale również  jako niedoświadczeni rodzice wolimy po prostu "mieć go na oku". 
W sypialni Bruno spędza tylko część czasu - w nocy i podczas szeroko pojętych czynności pielęgnacyjnych. Również w sypialni znajduje się większość jego rzeczy. Wygospodarowanie miejsca na przewijak z półkami oraz małą komodę nie było trudne. Szukałam jak najprostszych mebli w jasnych kolorach, a właściwie ikeowa komoda już była wcześniej w moim posiadaniu, tyle że w znienawidzonym kolorze wenge. Pędzel poszedł w ruch. Zaszaleliśmy jedynie z łóżeczkiem, ale jesteśmy  z tego wyboru bardzo zadowoleni. Łóżeczko jest na kółkach, dzięki temu może wędrować po naszym całym, pozbawionym progów domu. W tej chwili używamy okrągłej wersji, ale jak tylko dziecię podrośnie, można je rozbudować dzięki dołączonym do niego dodatkowym elementom.




Na jednej ze ścian zawisła korkowa tablica, do której przypinamy wciąż napływające kartki z życzeniami i gratulacjami, karteczki przypominające o terminach badań u pediatry, szczepień itp. Notujemy również informacje dotyczące karmienia w tabeli zatytułowanej Bruno's Milk Bar.




Ta elegancka pani na zdjęciu w ramce poniżej  to prababcia Bruna. Stopniowo zapełniamy nasz dom starymi rodzinnymi zdjęciami. Po części z własnego sentymentu, po części z miłości do starych fotografii. Dochodzi tutaj jeszcze jeden aspekt - mieszkamy poza granicami Polski, w której zostawiliśmy nasze rodziny, zabierając co prawda wspomnienia, jednak te z czasem się troszkę zacierają. Te stare rodzinne fotografie są jedną z namacalnych nici łączących nasz nowy dom z przeszłością, z naszymi korzeniami. Mamy nadzieję, że nasze dziecko dorastając wśród takich fotografii również tę więź z przeszłością poczuje i nie pozwolą mu one zapomnieć skąd pochodzi. 





Jak widać, przybyło niewiele ozdób: pompony z tiulu, kilka obrazków i wykonany na szybko przeze mnie napis "słodkich snów" (zamalowałam po prostu stare podobrazie na biało, a napis wykonałam złotym pisakiem wodoodpornym). Niewielką ilość dziecięcycych akcentów z pewnością odbiję sobie gdy Bruno podrośnie  i dostanie swój pokój.
Z praktycznych rozwiązań sprawdziły się kieszonki na drobiazgi zawieszone na boku szafy przy przewijaku (na nzdjęciu poniżej akurat słabo widoczne), lampki dające stłumione światło i tworzące nastrój do zasypiania oraz kółka - zarówno te przy łóżeczku jak i przewijaku. 
Obecnie jestem na etapie poszukiwań jakiegoś ładnego i dużego kosza na zabawki, których przybywa. 




To tyle na dziś, mam nadzieję, że uda mi się teraz pisać częściej. Kosmiczny chaos już nieco opanowany, samopoczucie też lepsze (a było ciężko) i teraz będzie już tylko lepiej. Pozdrawiam, i do następnego.

7 komentarzy:

  1. Nie wierzę wprawdzie, że wanienka zaburzyła dizajn, ale że Bruno Wam życie trochę na głowie postawił to już bardziej :D
    Fajnie te radości i rozterki opisałaś. Na szczęście te wszystkie zmiany nadchodzą etapami i można się oswoić.
    My nie tak dawno płyty winylowe trzymaliśmy wyyyysoko poza zasięgiem małych ciekawych rączek, a teraz Młoda Mi sama sobie przestawia meble w pokoju!
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaburzyła i to jak!!! :) ale nie cierpię bardzo z tego powodu... Ach...to już nie Mała Mi, tylko Młoda :)

      Usuń
  2. Teraz będzie już na pewno lepiej! :) Ale fakt, trzeba oswoić się z myślą, że kącik zabaw malucha sukcesywnie przeprowadza inwazje na resztę mieszkania. Ja właśnie obmyślam kolejne okopy ;) Ślicznie zaadaptowałaś sypialnię na potrzeby malucha. Poproszę też takie łóżeczko, tylko w rozmiarze XXXXL!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. ...wykonany na szybko przeze mnie napis "słodkich snów" ! Serio? Przecie to wyszło EXTRA! Jak Ty robisz takie rzeczy na szybko aż strach pomyśleć jak się przygotujesz i poświęcisz temu więcej czasu !
    Ps brawo - piękne miejsce dla dzidziusia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero zaczyna przewracać Wam świat do góry nogami.....:D

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz :)