Witajcie. Dzisiaj podzielę się z Wami szybką i przyjemną przemianą stolika nocnego. Najpierw jednak kilka słów wstępu.
Urządzając swoje nowe cztery kąty swtorzyłam swój dekalog, którego pierwsze przykazanie brzmi "Nie zagracaj" i staram się konsekwentnie go przestrzegać. Czasem jednak trzeba pójść na kompromis i wstawić jakiś dodatkowy mebel czy element wystroju, aby przestrzeń zyskała na funkcjonalności. W przypadku przestrzeni trudnej do zagospodarowania to nie lada wyzwanie, a do takich należy z pewnością przedpokój. Jeśli chodzi o mój przedpokój szczególnie zależało mi na nie zagracaniu, chciałam uniknąć efektu braku oddechu zaraz po przestąpieniu przez próg. Wiecie, gdy wchodzicie do kogoś (lub do siebie) i od razu atakuje Was gąszcz kurtek, szwadrony butów, całe drzewo genealogiczne na galerii ściennej, rozmaite komody, komódki i konsolki albo niemalże zderzacie się z własnym odbiciem w drzwiach ogromnej garderobianej szafy. Oczy całej rodziny z galerii ściennej zwrócone są na Was gdy plączecie się w tych kurtkach, obijacie o komódki i konsolki, skaczecie na jednej nodze ściągając buty, i jeszcze nie zdąźyliście się zgubić w labiryncie obcych apartamentów a już czujecie się zagubieni. Do tego półmrok, bo przecież przedpokoje prawie nigdy nie mają okien, i zepsute pierwsze wrażenie gotowe. Żeby było jasne, nie jestem przeciwna meblom czy dekoracjom w przedpokoju, jednak uważam, że dobrze jest ograniczyc się tutaj do minimum. I zadbać o światło. U nas udało się odzyskać trochę naturalnego światła głównie dzięki świetlikowi nad drzwiami łazienki, która jest bardzo jasna (są w niej dwa okna). Resztę roboty robi białość. Jedynym meblem była do tej pory wysłużona szafka na buty (nie cierpię gdy są na wierzchu), która idealnie wpasowała się we wnękę. No i jest mini garderoba, ukryta jednak za drzwiami, co nie zaburza ładu pomieszczenia.
Brakowało mi jednak jakiegoś małego zgrabnego mebelka, małej szafeczuni, idealnie z szufladą, do którek możnaby wrzucać bez wyrzutów sumienia te małe upierdliwe przedmioty codziennego użytku, niezbędne po wyjściu z domu, a zupełnie niepotrzebne gdy już w nim jesteśmy, a zwłaszcza klucze, bo niektórzy domownicy mają tendencję ich gubienia ;) Nie kupię jednak kolejnego mebla, podczas gdy część stoi jeszcze nawet nieskręcona po przeprowadzce w "przechowalni" (czyli w jednym z dwóch niezagospodarowanych jeszcze pomieszczeń na dole).
No i miałam na stanie małą ikeową szafkę z szufladą o wdzięcznej nazwie Trysil, a nawet miałam takich sztuk dwie, bo służyły wcześniej jako szafki nocne w poprzednim mieszkaniu. Nie wiem co mnie podkusiło kiedyś do kupna mebli w kolorze ciemnego brązu, czy też wenge jak kto woli. I to nie prawdziwe drewno, tylko wiecie, to drewno okleinowo-udawane. Miałam tego całą masę (do tej pory już prawie wszystkie są przerobione).
Sam kształt szafek nie jest zły, podobają mi się bardzo ich metalowe nóżki i prosta forma, ale ten kolor... Pomyślałam sobie, "ok, udajesz drewno to od teraz będziesz udawać marmur". Jakoś ostatnio ciepło myślę o zimnych marmurach z carrary, zwłaszcza w połączeniu z metalem... zabrałam się więc do roboty.
Szufladę potraktowałam czarną farbą akrylową, aby zakryć znienawidzony kolor i wydobyć kontrast z niby-marmurowym blatem.
Następnie oba blaty okleiłam folią samoprzylepną, której wzór nazwano, a jakże, "carrara".
I powstał taki oto mebelek "w tle". Najważniejsza jest szuflada :) Podoba mi się ten niby-marmur, chyba potraktuję jeszcze resztkami okleiny jakieś pudełka... To tyle na dziś, pozdrawiam i do następnego :)
Mnie też się podoba ten niby-marmur :) Udana metamorfoza. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję !!! Jak się "marmur" znudzi będzie łatwiej znowu przerobić...
UsuńO kurcze super przemiana :)
OdpowiedzUsuńDzięki, pozdrawiam :
UsuńChyba mam zaległości?! Widzę, że urządzając mieszkanie, zrobiłaś i na blogu przemeblowanie? Jak dla mnie z bardzo dobrym wynikiem.
OdpowiedzUsuńWena do zmian i przeróbek Cię nie opuszcza. Szafka wyszła fajna, podziwiam te Twoje pomysły oraz realizacje! Czy ta farba akrylowa nie odpryskuje? Jak przygotowałaś grunt?
Co do wizji przedpokoju - mam podobnie, ale nie opisałabym tego tak trafnie, uśmiałam się czytając:)
Pozdrawiam ciepło i czekam na dalsze postępy.
Moni!! Wróciłaś!!! bardzo się cieszę...tak, u mnie rewolucje na każdym polu ;) Farba póki co się trzyma, i przyznam szczerze, że tym razem poleciałam bez podkładu, tylko odtłuściłam... No a przedpokój...coż...niestety tak jest, sama zresztą też tak zawsze miałam w poprzednich mieszkaniach :)
UsuńFajny pomysł :) wyszło świetnie, a opis przedpokoju trafny i zabawny :))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobało. No miało być tylko o szafce, ale tak się jakoś rozpisałam....:)
Usuńno no, fajna ta okleina, wygląda bardzo naturalnie i zawsze można zmienić jak co innego będzie modne;)
OdpowiedzUsuńAle świetne! Uwielbiam takie metamorfozy :-) Zastanawiałam się ostatnio nad kupnem jakiejś okleiny, ale obawiam się, że ciężko się ją tnie i przykleja.. :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:-)