niedziela, 25 maja 2014

TARGI WYPOSAŻENIA I WYKOŃCZENIA WNĘTRZ

 
Dziś zapraszam na relację z targów, które odbywały się zaledwie kilka kroków od miejsca, w którym mieszkam. Jest to impreza na niewielka skalę, raczej lokalna, ale postanowiłam tam się wybrać w ramach popołudniowego spaceru. Samo miejsce, w którym odbywały się targi jest niezwykłe, i już  wizyta w częściach budynku, które są na co dzień niedostępne, była dla mnie wystarczającą motywacją. A miejsce akcji to pozostałości po fabryce obuwia Salamander w Kornwestheim (na przedmieściach Stuttgartu), czyli fantastyczny przedwojenny niemiecki industrial.
        Obuwnicze imperium Salamander, to klasyczny przykład historii "od pucybuta (w tym przypadku szewca) do bogacza". Już w 1885 r. powstała w tym miejscu niewielka pracownia obuwnicza oraz sklep z butami. Jego założyciel, 23-letni Jakob Sigle, wkrótce nawiązał współpracę z handlarzem skór Maxem Levi i rozkręcił swój obuwniczy interes do tego stopnia, że w 1904 roku wybudowano tam ogromną fabrykę, w której zaczęto produkować obuwie sygnowane charakterystycznym logo z jaszczurką. W 1914 r. fabryka zatrudniała ok. 2,880 pracowników, którzy wyprodukowali ponad 2 miliony par butów. Stworzono sieć sklepów firmowych, ale sprzedaż odbywała się również za pośrednictwem niezależnych handlarzy. Wkrótce Salamander wybudował kolejne fabryki i rozprzestrzenił swą działalność również na inne kraje. Niestety, podczas wojny firma utraciła 26% fabryk oraz 50% sklepów, wiele z nich zostało zbombardowanych.
 


Fabryka Salamander Kornwestheim
Fabryka Salamander w Kornwestheim w czasach swojej świetności, źródło



Części budynków do tej pory nie odbudowano, i obecnie cały kompleks prezentuje się nieco mniej okazale, lecz moim zdaniem wciąż robi wrażenie. Szkoda tylko, że cudowna czerwona cegła jest stopniowo zakrywana i niknie pod warstwą elewacji.... Dziś na terenie dawnej fabryki nie produkuje się już butów. Znajdują się tam biura, spory outlet z butami, outlety odzieżowe, inne sklepy, fryzjer, restauracja, oraz klub fitness, do którego dzielnie uczęszczam kilka razy w tygodniu (postaram się kiedyś zrobić o nim osobny post, bo to bardzo ciekawe miejsce pod względem wystroju i rozwiązań architektonicznych). Oczywiście część kompleksu to również niedawno odnowione lofty  mieszkalne (podobno bardzo szybko znalazły swoich lokatorów).
 
 


Salamander Kornwestheim
Salamander dziś, źródło




Jeden z loftów Salamander Areal, źródło



Czas na relację już z samych targów. Cóż, przyznam szczerze, że ekspozycje mnie szczególnie ani nie zachwyciły, ani nie zaskoczyły, a ich twórcy zdecydowanie nie są demonami kreatywności. Spodobały mi się niektóre ciekawe panele podłogowe, ale zamieszczanie ich zdjęć tutaj sobie daruję ;) Oto detale, które wpadły mi oko.
 

Spodobał mi się ten masywny drewniany stół, oraz wiszące nad nim lampy. Jednak to stylizacja raczej barowa.
 
 
No fajne te psy. Ale ja psy kocham wszystkie, i te żywe i namalowane, a zwłaszcza białe w ciemne ciapki ;) No i cudne ogromne okno....
 
 

Drewniane taboreciska do kompletu ze stołem.


Biały pies z innej perspektywy i biała wyspa kuchenna.



Lodówka Smeg, na której punkcie mam małą obsesję. Czarny mat bardzo ciekawy, ale ja i tak marzę o czerwonej :) Kanapa bardzo wygodna.
 
 
Krowa w kuchni? Jestem na tak!! Lepsza taka krowa niż pięćset milionowy napis "eat".
 


Mili Państwo, z żalem i ubolewaniem donoszę, iż we wnętrzach wciąż króluje kamień. Im więcej, tym lepiej. 


Prawie wszystkie aranżacje łazienkowe były koszmarnie przewidywalne i bez polotu. Tutaj obraz przykuł moja uwagę, bo lubię obrazy w łazience, ale reszta już niekoniecznie...
 

Przestrzeń z potencjałem.


A tutaj ja puszczam oko do Was w odbiciu szklanych drzwi mini-sauny. Swoją drogą, mini sauna mnie urzekła.
 

Widok z okna krótko po ulewie.
 
 
To tyle. Mam nadzieję, że zbytnio nie przynudziłam. Pozdrawiam i do następnego.

9 komentarzy:

  1. Nie przynudzałaś wogóle! Raz jedyny miałam buty tej firmy, tak z 22 lata temu ;)
    Fajnie opisana historia oraz teraźniejszość. Jakoś nie zdziwiło, że teraz znajdują się tam sklepy,biura i lofty... to taki nieciekawy trend.
    Komentarze pod zdjęciami mnie ubawiły i trafiły w mój gust. Szczególnie ten o krowie i kamieniu w łazience. :):):)
    Co do lodówki, też do niej wzdychałam, aż odkryłam alternatywę za normalne pięniądze. Firma gorenje robi takie wintageowe lodówki. Chyba paleta kolorów jest mniej odjechana, ale czerwona powinna być. My mamy jasną, nazwijmy to waniliową.
    Super wpis!
    Miłego wieczoru Justyno!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciszę się, że wpis i komentarze pod zdjęciami się podobały ;) Biorę tez pod uwagę opcje Gorenje, maja czerwoną, sprawdzałam :) Zwłaszcza, że Smegi nie ciesza się dobrą opinią jeśli chodzi o sprawy techniczne....Wasza jak się sprawuje? pokazywałaś ja gdzies na blogu? bo nie mogę znaleźć... Podobne lodówki zrobił tez Bosch, chyba w zeszłym roku. Miłego tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza lodówka mam jakieś trzy lata i sprawuje się dobrze. Dwie małe rzeczy mi podpadly: zatyka się czasem ten spływik z tyłu (trzeba wtedy przetkać rurkę do napojów;)), pozatym mam wrażenie, że drzwi od zamrażalnika są lekko nieszczelne. Ale tutaj nie wiem dokładnie, jaki wkład ma w tej sprawie moje dziecko:) Ogólnie bez zarzutów. Plusem jest zamrażalnik na dole, bo inaczej trzeba się do lodówki schylać. Te wspomniane mankamenty są raczej marginalne, a jej wygład to absolutnie wyrównuje!
      Chyba tak frontalnie jeszcze nie pokazywałam, ale to dobry pomysł na post na życzenie :)

      Usuń
    2. Dzięki za szczegółowe informacje :) będę brać pod uwagę ten odpowiednik.

      Usuń
  3. Zawsze zachwycam się Twoimi pomysłami.!!!!!!!! Byłyśmy razem w pobliżu tej fabryki. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie by było:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przestrzeń nie powala ani z zewnątrz, ani tym co zaprezentowano w środku - ze wszystkich zdjęć najbardziej zaintrygowała mnie... Twoja torebka widoczna w odbiciu :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli zostawisz komentarz :)